wtorek, 6 kwietnia 2010

Z kurkiem po dyngusie

Święta, święta i po świętach... Wielkanoc to czas szczególny. To czas zwycięstwa życia nad śmiercią. Nasza świetlica Kreator Sukcesu gościła przed świętami księdza Łukasza i Tomka. Ciekawi byliśmy czy w ich opowiadaniach o symbolice świąt pojawi się też temat wody. Przekonaliśmy się, że wieloznaczność wody pozwala na wiele jej interpretacji!



Dyngus po słowiańsku nazywał się włóczebny. Wywodzi się go od wiosennego zwyczaju składania wzajemnych wizyt u znajomych i rodziny połączonych ze zwyczajowym poczęstunkiem (Gość w dom, Bóg w dom) a także i podarunkiem, zaopatrzeniem w żywność na drogę. Wizytom towarzyszyły śpiewy o charakterze ludowym i religijnym. Dyngus dla uboższych, nie mających bogatych znajomych, stał się sposobem na wzbogacenie jadłospisu i okazją pokosztowania niecodziennych dań (jeśli zawędrowali np. do dworu). Włóczebnicy mieli przynosić szczęście, a jeśli nie zostali należycie za tę usługę wynagrodzeni smakołykami i jajkami, robili gospodarzom różne nieprzyjemne psikusy (co dla skąpych gospodarzy było pierwszym dowodem pecha).

Lany poniedziałek niegdyś miał o wiele bogatszą obrzędowość. Świadczą o tym zachowane w niektórych regionach tradycje związane z urodzajem. Gospodarze o świcie wychodzili na pola i kropili je wodą święconą. Żegnali się przy tym znakiem krzyża i wbijali w grunt krzyżyki wykonane z palm poświęconych w Niedzielę Palmową. Miało to zapewniać urodzaj i uchronić plony przed gradobiciem. W tym samym celu objeżdżano pola w procesji konnej. Dla przykładu w Pietrowicach Wielkich koło Raciborza oraz w Ostropie (dzielnica Gliwic) do dziś jest organizowana taka procesja konna, w której bierze udział również ksiądz. Po uroczystej mszy w intencji dobrych urodzajów orszak objeżdża pola, które kapłan poświęca.

Dziady śmigustne, maszkary grające na blaszanym rożku pojawiają się o świcie w Lany Poniedziałek w okolicach Limanowej. Z tradycją tą związana jest legenda, która opowiada o tym, jak przed wiekami do wioski przybyli jeńcy z niewoli tatarskiej. Tatarzy obcięli im języki, zmasakrowali twarze. Odziani w łachmany, otuleni słomą, szukali pomocy. Mieszkańcy przyjęli ich, a na pamiątkę tego wydarzenia wieś nazywa się Dobra.

Popularny niegdyś był zwyczaj chodzenia z kurkiem po dyngusie; na wózku dyngusowym wożono koguta, który był symbolem urodzaju. Nazywał się ten zwyczaj chodzenie z kurkiem po dyngusie. Kogut, w wielu kulturach uważany za symbol Słońca i sił witalnych, symbol urodzaju, miał zapewnić zdrowie i pomyślność. Piał głośno, a efekt ten uzyskiwano dzięki temu, że wcześniej karmiony był ziarnem namoczonym w spirytusie. Z czasem żywego ptaka zastąpiono sztucznym: ulepionym z gliny, pieczonym z ciasta, wycinanym z deski. Tradycyjnie wózek dyngusowy malowano na czerwono i zdobiono suszonymi źdźbłami zbóż, traw i kwiatów oraz kolorowymi wstążkami.

Natomiast w Krakowie do dzisiejszego dnia zachował się Emaus, odpust przy klasztorze Norbertanek na Salwatorze. Bowiem w Ewangelii św. Łukasza, w rozdziale 24, zamieszczony jest piękny i wzruszający opis drogi, jaką dwaj uczniowie Jezusa odbyli z Jerozolimy do miejscowości Emaus. Mała wioska Emaus leżała blisko Jerozolimy, gdyż oddalona była od niej o 60 stadiów tj. ok. 10 km. W tradycji Kościoła ten tekst Ewangelii, osadzony głęboko w kontekście Zmartwychwstania, odczytywano w drugi dzień po nocy paschalnej, czyli w poniedziałek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz